W roku 2000 jedna gra odważyła się zapytać: co, jeśli wszystko, co wiesz o swoim świecie, jest kłamstwem? Deus Ex nie było tylko cyberpunkowym shooterem. Było jak spojrzenie w ciemne zwierciadło przyszłości, w którym odbija się teraźniejszość. To wciąż jedna z najważniejszych gier, jakie kiedykolwiek powstały.
Rok 2000. Gdy inni twórcy jeszcze testowali granice technologii i budowali światy oparte na efektach, Ion Storm poszło w zupełnie inną stronę. Zamiast fajerwerków – pytania. Zamiast filmowej narracji – kontrola oddana graczowi. Tak powstał Deus Ex – gra, która wyglądała jak cyberpunkowy thriller, ale działała jak filozoficzny manifest o wolności, systemach władzy i cenie informacji.
Dziś, po ponad dwóch dekadach, ten tytuł nie tylko nie zestarzał się w duchu – on stał się boleśnie aktualny. I nadal potrafi zrobić z graczem coś, czego nie potrafi większość współczesnych gier: sprawić, że zaczynasz kwestionować wszystko.
Zaczyna się od misji. Kończy na pytaniu, kim jesteś.
Nowy Jork, 2052. Nocne niebo rozświetlają neony, ale miasto pogrążone jest w chaosie. Posterunki UNATCO tłumią protesty, kamery śledzą każdy twój ruch. Wirus Gray Death zbiera żniwo. W cieniu tego wszystkiego działają organizacje tak potężne, że same rządy są dla nich tylko kartami w grze. Witaj w Deus Ex – świecie, gdzie spisek nie jest teorią, tylko fundamentem rzeczywistości.
Grasz jako JC Denton, nowy agent UNATCO. Wysłany do akcji z chłodnym spokojem człowieka, którego skóra to kevlar, a oczy widzą więcej niż powinny. W teorii – masz przywrócić porządek. W praktyce – stajesz się świadkiem jego upadku. Pod płaszczem misji i procedur coś zaczyna się kruszyć. Zbyt wiele niewygodnych pytań, zbyt mało jednoznacznych odpowiedzi. Twoim zadaniem nie jest wykonanie rozkazu — twoim zadaniem jest zrozumieć, kto naprawdę pociąga za sznurki.
Prawda zaczyna się tam, gdzie kończy się briefing.
Wyruszasz więc do ruin Nowego Jorku. Patrolujesz kanały. Przekraczasz granice Hongkongu, infiltrujesz podziemne bazy i pałace władzy. Ale z każdym krokiem widzisz, że ta wojna to teatr. A scenariusz napisali ludzie, którzy nie pytają o zgodę.
System rozgrywki
Od pierwszych chwil rozgrywki Deus Ex zaskakuje strukturą. Masz cel, ale sposób jego realizacji zależy tylko od ciebie. Możesz przemykać w cieniu, korzystać z dróg ewakuacyjnych, wentylacji, terminali do hakowania, albo zamienić się w uzbrojonego tytana i przebić się przez frontowe drzwi. Każda lokacja jest zaprojektowana tak, byś mógł grać tak, jak myślisz, a nie odwrotnie.
System rozwoju postaci oparty na umiejętnościach i augmentacjach to fundament. Ulepszony wzrok, odporność na trucizny, cichy chód — każda decyzja w tej grze coś ci daje, ale też coś odbiera. Nie stajesz się superbohaterem. Stajesz się specjalistą, operatorem, narzędziem — i tylko od ciebie zależy, do czego zostanie użyte.
Świat jak odbicie w popękanym lustrze
Deus Ex wrzuca cię w fabułę i patrzy, co zrobisz. Od początku do końca jesteś otoczony przez narrację, która nie daje prostych odpowiedzi. Spotykasz anarchistów i biurokratów, terrorystów i agentów wywiadu, filozofów i oportunistów. Każdy z nich ma swoje racje — i nierzadko są one boleśnie logiczne.
Gra zmusza do refleksji.
W 2000 roku to wszystko wyglądało jak political fiction. Dziś? To tło wiadomości.
Korupcja. Medialna manipulacja. Nadmiar danych i brak wiedzy. Pandemia, która selekcjonuje ludzi jak algorytm. Korporacje silniejsze niż państwa. W 2000 roku to wszystko wyglądało jak political fiction. Dziś? To tło wiadomości.
Gra nie musi wyjaśniać, że coś jest nie tak. Ty to czujesz. Gdy siedzisz w cichym biurze UNATCO, przeglądając raporty. Gdy z terminali czytasz e-maile pracowników, którzy wiedzą więcej niż mówią. Gdy stoisz w apartamencie człowieka, który chciał zmienić świat — i zniknął.
To intymna paranoja, która nie znika po wyłączeniu gry. Zostaje w głowie. Puka, gdy widzisz kamery na ulicach. Gdy czytasz o systemach scoringowych w Chinach. Gdy pytasz: czy naprawdę jestem tylko użytkownikiem?
Znajdujesz pomału ślady — podsłuchane rozmowy, e-maile, ukryte przejścia. Fabuła rodzi się z eksploracji. Dzięki temu czujesz się nie jak uczestnik, lecz jak śledczy w skomplikowanej, paranoicznej intrydze.
Świat, który nie potrzebuje fajerwerków, żeby być przekonujący
Wizja przyszłości w Deus Ex wypływa z mechaniki i architektury świata. Biura UNATCO są sterylne, duszne, jak wyjęte z koszmaru o biurokracji totalnej. Zrujnowane ulice Hongkongu tętnią życiem, ale to życie zawsze jest pod obserwacją. Nawet luksusowe wnętrza siedzib Illuminati mają w sobie chłód — nie bogactwa, lecz kontroli.
Ten świat czuje się realny. Rozmawiasz z kimś — pamięta cię. Oszczędzasz strażnika — może ci później pomóc. System rozgrywki w Deus Ex to nie dekoracja — to coś, co zapamiętuje, że byłeś, co zrobiłeś i co zostawiłeś za sobą.
Aktualność, która uderza dziś mocniej niż 20 lat temu
Szczepionki rozdawane według statusu społecznego. Korporacje piszące prawo. Masowa inwigilacja jako norma. Informacja jako broń. To wszystko w 2000 roku brzmiało jak dystopijna fantazja. Deus Ex nie zestarzał się — on się zaktualizował sam, bez patcha.
Powrót, który warto sobie zafundować
Od strony technicznej, grafika trąci epoką DirectX 7, modele są kanciaste, a animacje miejscami groteskowe. Ale wystarczy kilka minut, by przestało to mieć znaczenie. Ten świat – mimo ograniczeń technologicznych – ma gęstość, która przyciąga.
Każdy poziom to puzzle zaprojektowane z chirurgiczną precyzją. Dialogi, mimo surowych nagrań, są pisane z wyczuciem i głosem. Lokacje – Nowy Jork, Paryż, Hongkong, czy podziemne bazy na Antarktydzie – mają atmosferę, której nie trzeba wspomagać efektami cząsteczkowymi. Wystarczy światło lampy, echo kroków w pustym korytarzu, odgłos przeładowywanej broni. I cisza, w której podejmujesz decyzje.
Dla bardziej wymagających istnieje cały ekosystem modów – od ulepszeń graficznych (np. GMDX, Deus Ex Revision), po poprawki interfejsu czy nową ścieżkę dźwiękową. Ale prawda jest taka, że nawet w wersji „vanilla” Deus Ex nadal trzyma się świetnie. Bo jego siła nie leży w oprawie, tylko w strukturze i treści.
Liczy się to, że kiedy odpalisz ją dziś, wciąga dokładnie tak samo. Może nawet bardziej — bo jesteś starszy, masz więcej kontekstu i widzisz, że to nie tylko cyberpunkowa historia. To przestroga, komentarz do świata, w którym już żyjemy.
🔥Ocena: 10/10
Klasyk, który nie tylko się nie zestarzał, ale wręcz zyskał na znaczeniu.
🛍️PS. zachęcam tym bardziej, że gra jest do kupienia na GOG za grosze.